W minioną niedzielę miałam okazję obejrzeć sztukę wystawianą na scenie „w baraku” Teatru Współczesnego w Warszawie pod tytułem ”Mimo wszystko”. Bohaterką jest Sarah Bernhardt, która u schyłku życia, z pomocą zaufanego sekretarza spisuje, uzupełnia i koryguje wspomnienia. Akcja toczy się niecałą dobę, na tarasie domu. Wraz z upływem czasu zmienia się światło, i tak wraz z Sarą spędzamy chwile  w promieniach  popołudniowego słońca, przy blasku świecy, i o świcie. Aktorka powracając do tematów z przeszłości stara się mimo wszystko sarahwcielać ponownie w siebie sprzed lat. Taki sposób rekonstrukcji zdarzeń w wykonaniu Sary przywodzi na myśl, że aktorstwo było całym jej życiem a role odgrywane na scenie stapiają się z rzeczywistością. I tak też w swoje wyjątkowe zeznania wplata co i rusz z nostalgią kwestie bohaterów, których niegdyś grała na scenie próbując w ten sposób powrócić na nią choć na chwilę.
W rolę Boskiej Sary wcieliła się leciwa już Maja Komorowska, sekretarza, niejakiego Pitou, zagrał Wiesław Komasa. Co ciekawe przedstawienie jest już wystawiane przez Teatr Współczesny od ponad 10 lat. Widownia była pełna, a aktorzy otrzymali oklaski na stojąco.

Dla tych, którzy nie wiedzą wyjaśnię genezę tytułu sztuki, bo nie jest on przypadkowy. Młodziutka Sarah Bernhardt zadebiutowała w Komedii Francuskiej w sztuce Racine’a „Ifigenia”. Ten debiut nie wypadł dobrze, Sarę ogarnęła straszna trema, trzęsła się i w pośpiechu wypowiadała swoją kwestię. Dodatkowo, zdając sobie sprawę ze swojej chudej sylwetki, denerwowała się, że musi wystąpić w stroju z odkrytymi ramionami. Błagała kostiumera aby do szaty przyszyto jej rękawy, lecz odmówił, pouczając ją, że w antycznym kostiumie nie może być o tym mowy. Naraziła się więc przy okazji na zgryźliwe uwagi publiczności typu :”Niech pan uważa, bo się pan gotów nadziać na te wykałaczki” w scenie gdy Ilifenia wyciągała błagalnie drobne, chude ramiona do Achillesa.
Po pierwszym akcie Sara uciekła do garderoby i łkając napisała szminką przez całą szerokość lustra „Quand meme”czyli „Mimo wszystko”. Wyładowała w ten sposób nerwy i następne akty zagrała już poprawnie – choć nie świetnie.
Sara pozostała wierna temu hasłu zarówno w najświetniejszych, jak i najcięższych chwilach swojego burzliwego życia.

„Mimo wszystko” dramat John Murrell’a, w reżyserii Władysława Śmigasiewicza.

Pasjonuje Cię Paryż, Francja i sztuka?

Zapisz się na Newsletter, aby otrzymywać informacje o najnowszych artykułach!

Zapisując się do newslettera, wyrażasz zgodę na przesyłanie informacji o nowych artykułach, produktach, promocjach. W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrypcji. Polityka prywatności