Izabela Czajka Stachowicz (1893 – 1969) to polska pisarka, kronikarka życia międzywojennej bohemy, przyjaciółka i muza artystów. “Dubo…Dubon…Dubonnet” to wspomnienia, które spisuje już jako stateczna kobieta w swoim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. A recenzuje swój pobyt w Paryżu w latach 30-tych XX wieku, kiedy była przepełnioną niewinną energią i radością młodą dziewczyną. Niesamowity powiew młodzieńczego zapału i świeżości bije z tej książki. Przyjemnie się czyta różne paryskie anegdotki z tamtych czasów związane z życiem artystów takich jak chociażby Kisling czy Makowski, z którymi się przyjaźniła. Razem z Bellą przechadzamy się po kawiarniach i bulwarach miasta. Wypijamy litry kawy i popalamy Gauloises. Zdarza się, że chowamy w eleganckiej torebce kawałek mięsa z wystawnej kolacji z Kislingiem – aby podzielić się wykwintnym posiłkiem z przyjaciółką!
Autorka czasem wtrąca informacje o tym co się stało podczas wojny z niektórymi bohaterami jej historii. Często jej bliskimi. Niestety te wątki choć krótkie, są bardzo przykre i kontrastują z ogólnym, radosnym wydźwiękiem książki.
Patrząc jednak z dystansu z Panią Izabelą na jej krótkie, ale szczęśliwe lata spędzone w Paryżu, oraz pokrzyżowane przez wojnę losy wielu ludzi, życie wydaje się jeszcze bardziej nieobliczalne niż jest i przychodzi wielka chęć na czerpanie z niego garściami tu i teraz.
Opis wydawcy: Następny tom cyklu głośnych powieści Izabeli Czajki-Stachowicz. Dalsze losy bohaterki Małżeństwa po raz pierwszy i Nigdy nie wyjdę za mąż. Czy kapelusik schowany ukradkiem do sarkofagu w Luwrze nasiąknie mądrością dziejów? Co czytali polscy robotnicy we Francji? Jak można zarobić na ciepły posiłek w wielkim mieście? Kogo kochała Kiki – legenda Montparnasse’u? I dlaczego nawet w najdroższym pokoju we francuskim hotelu nie ma pościeli? Przedwojenny Paryż, młodzi artyści z różnych stron świata ale przede wszystkim ona – słynna już wtedy Bella, modelka Kislinga, przyjaciółka Czyżewskiego, muza Gombrowicza i Witkacego, której Chaim Soutine nosił walizki. Bella dotarła do Paryża w 1924 roku i od razu uznała to miasto za najpiękniejsze na świecie – choć początki nie były łatwe i póki nie dostała pracy w piśmie “Polonia”, zdarzało jej się głodować. Po niemal pięćdziesięciu latach leciwa mieszkanka Mokotowa po trzech zawałach, oddzielona od przedwojennego Paryża traumą II wojny światowej, wspomina tamten czas z niepowtarzalną swadą i dowcipem.