Rosnąca popularność filozofii egzystecnjalizmu w pierwszej połowie XX wieku rodziła wiele kontrowersji. W Paryżu poprzez wpływ takich silnych osobowości jak Jean-Paul Sartre (1905 – 1980) czy Simone Beauvoir (1908 – 1986) zyskiwała coraz więcej orendowników, wielu wśród młod ludzi.
Sartre w swoich pracach podważał autortytet wielu instytucji, skąd trafiał na przykład na indeks ksiąg zakazanych kościoła. Przypomnijmy, że w skrócie myśl przewodnia tego kierunku opierała się na twierdzeniu, że to człowiek jako jedyny byt ma wpływ na to kim jest i co robi a jego wolność wyraża się poprzez niezależne wybory jakich dokonuje.
Temat wolności oraz fakt krytyki filozofii przez szersze kręgi przypadł do gustu skorym do buntu – bo młodym – mieszkańcom Paryża. I tak w latach czterdziestych narodziła się subkultura egzystencjalistów, która przekuła filozofię w styl życia i modną etykietkę. W zasadzie należał do niej każdy kto praktykował wolną miłość i całymi nocami słuchał jazzu. Na aprobatę zasługiwało wszystko co niebezpieczne i prowokujące. To co mieszczańskie i przyjemne było potępiane.
„Dla dwudziestolatków w 1945 roku, po pięciu latach okupacji, wolność była również wolnością pójścia spać o czwartej czy piątej rano” wspominała w swoich pamiętnikach aktorka i klubowiczka Anne-Marie Cazalis.
Cazalis swoją drogą rozpropagowała wśród egzystencjalistek modę na tak zwane długie, proste włosy – styl „na topielicę”. Egzystencjaliści wkładali używane koszule i prochowce. Do legendy przeszedł też chakterystyczny czarny, wełniany golf.
Subkultura znalazła swoje siedlisko w sąsiedztwie kościoła Saint-Germain-des-Pres na lewym brzegu Sekwany. To właśnie te rejony były ulubione dla słynnej pary Paryża Jean-Paul Sartre i Simone Beauvoir – wiele lat wynajmowali tu pokoje w tanich hotelach. Całe dnie spędzali jednak na pisaniu – nie w hotelu lecz w kawiarniach – było tam po prostu cieplej. Można było ich spotkać w Cafe de Flore czy Les Deux Magots. Często mieszali się z tłumem, dyskutowali z innymi ludźmi, przyjaciółmi, kolegami po fachu.
W nocy w dzielnicy Saint-Germain-des-Pres życie przenosiło się do podziemia. Tu było mnóstwo jazzowych spelun takich jak Lorientais czy klub Tabou. Podrygiwano w rytm muzyki bądź snuto dyskusje filozoficzne. Dobrze było pojawić się z książką pod pachą 🙂 No i oczywiście w czarnym golfie!
„Egzystencjalizm, cóż to za okropność, proszę pana! Syn mojej koleżanki jest egzystencjalistą.; mieszka z Murzynką w czyjejś kuchni” – usłyszał filozof Gabriel Marcel od pewnej damy podczas podróży pociągiem
Zdjęcie w ikonie wpisu: https://france-amerique.com/en/