„Klub kameleona” pochłonęłam w weekend, ciężko było mi się oderwać od lektury.
Akcja książki toczy się od początku lat trzydziestych do okupacji niemieckiej, choć perspektywa z jakiej przyglądamy się losom bohaterów jest szersza, co z resztą stanowi o oryginalności pozycji.
Rozwój wydarzeń śledzimy czytając listy do rodziców węgierskiego fotografa-artysty Gabora, fragmenty książki niespełnionego pisarza amerykańskiego Lionela, pamiętniki i wspomnienia bohaterek, czy też biografię Lou, byłej mistrzyni rajdowej a potem agentce Gestapo, pisaną współcześnie przez pragnącą wniknąć w psychikę tej kobiety autorkę. I to w zasadzie życie tej kontrowersyjnej postaci wzorowanej na prawdziwej Viollete Morris stanowi trzon opowieści.
Razem z bohaterami żyjemy w Paryżu, odwiedzamy kluby, bawimy się, klepiemy biedę, pławimy się w luksusach, zakochujemy się, doznajemy zawodu, przyjaźnimy, rywalizujemy, odnosimy sukcesy i porażki, walczymy o przetrwanie – wszystko na tle historii miasta, jego jasnych i ciemnych stron. Czasów beztroski, potem napięcia spowodowanego zagrożeniem wybuchu wojny i w końcu okupacją niemiecką.
Więcej nic nie będę mówić. Polecam po prostu przeczytać.
“Kub Kameleona trzyma w napięciu…Narracja kluczy, wiruje i cofa się w czasie, dodając głębi poprzednim scenom, a także rzucając cień na wiarygodność narratorów i zmuszając czytelnika do zastanowienia, jaki jest cel historycznej fikcji.” – ELLE
O Klubie La Monocle, z którego pochodzi zdjęcie okładki książki możecie przeczytać TUTAJ.