“Mademoiselle Oiseau i listy z przeszłości” to kontynuacja magicznej opowieści “Historia Mademoiselle Oiseau”, o której pisałam w sierpniu.
Ci, którzy mieli do czynienia z częścią piwrwszą wiedzą czego mogą się spodzewać. Uczta dla oczu i ducha.
Analogicznie jak w pierwsza książka, jest to wydanie w płóciennej, twardej oprawie. Piękne ilustracje autorstwa Lovisy Burtitt, wykonane jak poprzednio z artystycznym rozmachem, momentami z pogranicza grafiki modowej – nadają całości wyjątkową oprawę.
Sam akcja tym razem zdaje się być bardziej wartka. Izabella wraz ze swoją nową przyjaciółką Ines oraz kotką o dystyngowanym imieniu: Senorita Czaczacza, podczas nieobecności Madamoiselle Oiseau, postanawiają odkryć jej skrywane sekrety przeszłości. Tajemnicze wydarzenia, pozornie przypadkowe sytuacje i niejednoznaczne sygnały pozwalają bohaterkom porwać się historii i wyruszyć na badanie nieznanego. My oczywiście dajemy się wciągnąć w opowieść wraz z nimi, a każda strona odsłania przed nami kolejną, bajkową ilustrację i pozwala wtopić się czarodziejski i niecodzienny świat.
Akcja w tej części toczy się już nie tylko w Paryżu, choć oczywiście to tamtejsze kamienice są ważnym punktem w opowiadaniu. Natomiast już na początku tej części dowiadujemy się, że tytułowa bohaterka wyruszyła w podróż do Wenecji. Poza tym wraz z dziewczynkami, w poszukiwaniu rozwiązania zagadek przeszłości – zwiedzamy też podparyskie posiadłości.
Bardzo polecam. W zimowy, ciemny wieczór tchnie kolory do naszego życia. Wierzę, że pozycja ta przypadnie do gustu zarówno młodszym czytelnikom, jak i starszym. A dla tych, którzy już w poszukiwaniu prezentów – może to być wyjątkowy, wspólny podarek dla matki i córki.
Dla zdygitalizowanych, tym razem dostępna również wersja elektroniczna.